Tam, gdzie słońce świeci cały rok
Cypr był jednym z miejsc, które znalazły się na naszej liście do odwiedzenia. A że jedno z nas gościło już na tej wyspie dwukrotnie, a drugie ani razu, postanowiliśmy nadrobić zaległości. Ostatecznie na Cypr wybraliśmy się pięcioosobową grupą - czworo dorosłych i nasze trzyletnie dziecko. Plan był prosty - kupić tanie bilety, znaleźć przyjemny apartament i wypoczywać.
Kiedy pojechaliśmy?
Na Cypr polecieliśmy w pierwszym tygodniu września. Temperatura w granicach 30-33 stopni, mnóstwo słońca, przelotny, ciepły deszczyk nad ranem, temperatura wody 28-29 stopni, a przy tym znacznie mniej turystów niż w szczycie sezonu - tak wygląda początek roku szkolnego na Cyprze. Czekał nas również coroczny Festiwal Wina w Limassol, więc atrakcji nie mogło zabraknąć.
Gdzie się zatrzymaliśmy?
Ponieważ w Larnace lądowaliśmy ok. 3 nad ranem, postanowiliśmy kilka godzin odpocząć w jednym z pobliskich miejscowych hoteli. Kolejne 5 nocy spędziliśmy natomiast we wspaniałym i doskonale wyposażonym apartamencie Leda Heights w Mesa Chorio niedaleko Pafos. Było idealnie - kilka kilometrów od centrum miasta, cisza, spokój i fenomenalne położenie na wzgórzu z panoramicznym widokiem na miasto i morze. Przy budynku znajduje się niewielki basen, brodzik i jacuzzi. Do sklepu niedaleko, ale oczywiście bez samochodu się nie obędzie. Z czystym sumieniem możemy polecić tę miejscówkę :)
Co zwiedzieliśmy?
Cypr jest dużą wyspą, gdzie nie brakuje zabytków, stanowisk archeologicznych i ruin, pięknych widoków oraz wspaniałych plaż. Żeby zobaczyć "wszystko", trzeba wielu tygodni. Wybraliśmy więc te miejsca, które zainteresowały nas najbardziej - słynne plaże Nissi i Coral Bay, Akamas, ruiny Kourion i Kolossi, mozaiki w Pafos czy Góry Troodos.
Dzień 1. Larnaka i Nissi Beach
Następnego dnia po przylocie zrobiliśmy małą rundkę po Larnace. Na szczególną uwagę zasługuje ładny i ważny historycznie kościół św. Łazarza. Warto zobaczyć także fort czy wąskie uliczki starego centrum.
Po południu ruszamy do Ayia Napy, gdzie znajduje się, jeśli nie najpiękniejsza, to z pewnością najsłynniejsza cypryjska plaża - Nissi. To długa i szeroka piaszczysta plaża, oblana płytką turkusową wodą. Atrakcją jest nieduża wysepka położona blisko brzegu, latem można do niej dojść po piasku, natomiast zimą przejście często jest zalane. Spędzamy tu całe popołudnie, bo słońce i ciepła woda mocno rozleniwiają. Spacerujemy też do końca plaży - tam znajduje się malowniczy biały kościółek. Obok jest hotel Adams Beach, który posiada własną zatoczkę i kawałek plaży, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w tym miejscu popływać. W kościele akurat dopiero co skończył się ślub, a młoda para pozowała do zdjęć na pobliskich skałkach.
Po kilku godzinach czas na obiad. Spośród dziesiątek restauracji wybieramy taką, którą trudno przeoczyć. Lokal zaprojektowano w stylu cykladzkim - białe ściany z błękitnymi akcentami, na ścianach kamyki, szkiełka i różnego rodzaju ozdoby. Do tego miniaturowe Santorini wyrzeźbione w murze. Całość prezentuje się naprawdę niesamowicie. Jedzenie jest pyszne, a duży plac zabaw skutecznie zajmuje dziecko.
Dopiero wieczorem docieramy do naszego apartamentu w Mesa Chorio.
Dzień 2. Pafos
Kolejny dzień postanawiamy spędzić w okolicy. Najpierw ruszamy do Pafos, gdzie się rozdzielamy. Część zostaje na plaży Faros Beach, reszta rusza do pobliskiego stanowiska archeologicznego. Teren jest bardzo rozległy, ruin sporo. Mimo dosyć wczesnej godziny, żar leje się z nieba, więc po dłuższym spacerze marzymy wyłącznie o kąpieli w morzu. Zwiedzenie ruin, latarni morskiej, teatru i oczywiście wspaniałych mozaik zajmuje trochę ponad godzinę. Największe i najcenniejsze mozaiki otoczono budynkiem, gdzie teoretycznie nie można robić zdjęć, ale nikt nie pilnuje turystów. Z okolic latarni morskiej rozciąga się ładny widok na miasto i morze. Do plaży prowadzi droga wzdłuż brzegu, ale nie ma wzdłuż niej ani odrobiny cienia.
Słynne Grobowce Królów i inne ruiny w okolicy zwiedzaliśmy już zimą, więc uznajemy, że nie ma sensu iść tam drugi raz.
Wracamy na chwilę na plażę, ale wkrótce przenosimy się w inne miejsce. Wkrótce dojeżdżamy do resortu Coral Bay. Uliczki prowadzące do najpiękniejszej na zachodnim wybrzeżu plaży pełne są sklepów, barów, restauracji. Po obiedzie schodzimy na plażę. Nie ma zbyt wielu ludzi, za to jest piasek, ciepła woda i słońce, czyli wszystko, co jest potrzebne do szczęścia, więc zostajemy tu niemal do zmroku.
Kolejny raz przekonujemy się, że sport to nie zawsze zdrowie, kiedy karetka na sygnale zabiera do szpitala chłopaka, który ze znajomymi skakał do wody z drabinki i zjeżdżalni zamontowanej na rowerze wodnym.
Dzień 3. Petra tou Romiou, Limassol, słone jezioro
Dzień 3. rozpoczynamy od wizyty w jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na Wyspie Afrodyty. Petra tou Romiou to charakterystyczne formacje skalne, przy których podobno Afrodyta wyłoniła się z morskiej piany.
Zimą było tu zupełnie pusto, ale latem niewielka plaża zapełnia się turystami przyjeżdżającymi autokarami. Plażujących jest niewielu, bo część plaży stanowią kamienie, na których zbierają się wodorosty, a z drugiej strony, gdzie jest trochę piasku, morze mocniej faluje. Kiedy hałaśliwi turyści wracają do autokarów, na plaży robi się znacznie przyjemniej.
Rezygnujemy z kąpieli i zadowalamy się spacerem i zrobieniem zdjęć. Podjeżdżamy jeszcze na jeden z kilku punktów widokowych, ulokowanych przy drodze prowadzącej wzdłuż wybrzeża. Stąd można podziwiać wspaniałą panoramę klifowego wybrzeża i góry znajdujące się z tyłu. W dole swobodnie po skałkach skaczą kozice. Czasami można je spotkać także przy drodze.
Naszym kolejnym celem jest Limassol. To eleganckie i nowoczesne - jak na cypryjskie warunki - miasto, z niewielkim tylko zabytkowym centrum. Warto zobaczyć nową marinę, ale też zagłębić się w serce dawnej wioski rybackiej. Chętni mogą zobaczyć, jak w tradycyjnych lokalnych destylarniach produkuje się wino.
Przy głównych alejach znajduje się mnóstwo drogich i markowych sklepów. Co ciekawe, wiele tablic i napisów jest tu w języku rosyjskim, bo akurat Rosjan na Cyprze jest bez liku.
Niedaleko widać jedno z dwóch słonych jezior na Cyprze, które z bliska prezentuje się lepiej niż z większej odległości, szczególnie zimą, gdy widać brodzące w nim flamingi.
Kourion, Kolossi
Po południu zamierzamy zobaczyć jeszcze ruiny Kourion i Kolossi. I znów część z nas zostaje z dzieckiem na położonej u podnóża wzgórza z ruinami plaży, a pozostali idą zwiedzać. Plaża jest bardzo długa, piaszczysta z domieszką kamieni. Dalej widać strome klify. Niedaleko znajduje się brytyjska baza wojskowa w Episkopi, zresztą cały okoliczny teren stanowi Suwerenne Zamorskie Terytorium Wielkiej Brytanii. Kilka lat temu otworzono granice z Cyprem i można się tutaj swobodnie przemieszczać. Miejscami widać pozostałości ogrodzenia, angielskie nazwy ulic, napisy, charakterystyczne szeregowe domy, można się także spotkać z tablicami zakazującymi fotografowania.
Ruiny Kourion sa okazałe i warto je zwiedzić. Od razu widać, że w tutejszym starożytnym teatrze odbywają się różnego rodzaju imprezy. Całość położona jest w strategicznym punkcie, na wysokim wzgórzu, z którego rozpościera się wspaniały widok na okolicę, a także morze i znajdującą się w dole plażę.
Kolossi to ruiny dawnej twierdzy, które nie robią już takiego wrażenia. Wstęp jest płatny, ale budowla w środku jest pusta.
Dzień 4. Góry Troodos, Festiwal Wina
Cały dzień przeznaczamy na wycieczkę w Góry Troodos. Mijamy malownicze górskie miejscowości i winnice na zboczach z ogromnymi kiściami ciemnych winogron. Rozpoczęły się już zbiory i wszędzie widać wyładowane owocami samochody dostawcze. Mimo to udaje nam się zerwać kilka kiści z krzaków rosnących tuż przy drodze. Winogrona są tak słodkie, że nie da się zjeść zbyt dużo, żeby nie zemdliło... :) Nic dziwnego, że cypryskie wino jest takie pyszne!
Wreszcie docieramy do miejscowości Platres. Tutaj rozpoczynają się szlaki piesze do wodospadów Kalidonia i Milliomeri. By oszczędzić trochę czasu, wybieramy dojazd samochodem do tego drugiego. Po zaparkowaniu w kilka minut docieramy do celu. Trzeba przyznać, że miejsce jest malownicze, a 10-metrowy wodospad robi wrażenie.
Wieczorem udajemy się do Limassol na Festiwal Wina. To cykliczna impreza, trwająca kilka dni na przełomie sierpnia i września. Wstęp jest płatny 6 euro, ale warto. Do późnej nocy można smakować wino i lokalne przysmaki, słuchać muzyki, obserwować proces wytwarzania wina. Regularnie odbywają się również przedstawienia i różnego rodzaju pokazy, np. ludowych tańców. Dodatkowo do każdego biletu przysługuje bezpłatna butelka wybranego wina z lokalnych destylarni.
Dzień 5. Akamas i Lara Beach
Ostatniego dnia pobytu w Pafos wybraliśmy się na off-road na Przylądek Akamas. Po drodze mijamy plantacje zielonych jeszcze bananów. W końcu przesiadamy się do auta (teoretycznie) terenowego i ruszamy w najbardziej dziką i naturalną część wyspy, będącą pod ochroną. Tutaj znajdują się chronione gatunki zwierząt i roślin, co krok widać tablice zakazujące polowania.
Odległości nie są duże, ale szutrowa droga mocno się dłuży. Nie ma tu żadnych znaków, nie działa nawigacja, nie ma sklepu czy toalety, a plaże nie są zagospodarowane. Łatwo się pogubić w plątaninie bocznych dróg. Co i rusz widzimy uczestników rajdu rowerowego, podziwiając ich determinację w jeździe w upale po takich wertepach oraz mozolną wspinaczkę pod górę i oklaskami zagrzewając do dalszej jazdy.
Mijamy tablicę kierującą do jakiejś tawerny rzekomo na Lara Beach, nie sprawdzając, czy restauracja rzeczywiście tam jest. Ta droga nie prowadzi do żółwiowej plaży, nadal jedziemy więc prosto. Wreszcie docieramy do małego parkingu, skąd do plazy można zejść po schodkach. Schodzimy w dół - piasek ciągnie się jak okiem sięgnąć, a na całej długości można zobaczyć gniazda z jajami żółwi. Pewności nie mamy, bo wszystko działo się zbyt szybko, ale chyba byliśmy świadkami, jak pewna nieodpowiedzialna kobieta podniosła wykluwającego się właśnie żółwia i zaniosła do morza, tym samym skazując do na śmierć, bo samodzielne przejście od gniazda do wody jest mu konieczne, by odpowiednio wzmocnić łapki.
Niestety, plaża nie jest strzeżona, jak ma to miejsce np. na greckiej wyspie Zakynthos, gdzie wolontariusze cały czas czuwają nad gniazdami. Na Lara Beach wolontariuszy nie widzieliśmy, choć możliwe, że czasami bywają. Przy wejściu na plażę znajduje się niewielki pawilon z informacjami i małym, śmierdzącym akwarium z żółwiami.
Punkt drugi to miejsce nurkowe i zatoka noszące nazwę Fontana Amorosa. Po drodze mijamy tablicę informującą o niebezpieczeństwie i możliwości natrafienia na miny lub niewybuchy, które mogą eksplodować. Roślinność wzdłuż drogi jest całkowicie szara od pyłu i kurzu. Przed nami jeszcze stromy zjazd po piasku i jesteśmy u celu. Mała i zupełnie pusta plaża z miniaturowymi muszelkami bardzo nas kusi. Zatrzymujemy się więc na kąpiel. Tuż przy brzegu w wodzie znajdują się wielkie głazy, pomiędzy którymi pływają ryby, stwarzając doskonałe warunku do snorkelingu.
Po kilku minutach jazdy docieramy do Błękitnej Laguny, która swoją nazwę zawdzięcza oczywiście kolorowi wody. I całkowicie słusznie, bo błękit jest naprawdę niesamowity. W zatoce cumują małe i duże łódki, z których ludzie skaczą do wody. Od strony lądu w zasadzie nie da się zejść do morza, chyba że ktoś ma ochotę na wspinanie po stromym klifie.
Drogą wzdłuż wybrzeża zmierzamy do Latsi, a przynajmniej taki mamy zamiar, bo wkótce po tym, jak mijamy znak "Do not enter. Dangerous road" droga staje się coraz gorsza. Zamiast szutru i kamieni pojawia się sypki piach, a wąska dróżka pnie się zboczem góry. Przy jednym z większych podjazdów nasze auto szoruje spodem o głazy... Podejmujemy kilka prób przejazdu, ale ostatecznie odpuszczamy, bo ryzyko przedziurawienia np. miski olejowej jest zbyt duże, a nie wiemy, co czeka nas dalej. Niestety, nie da się w tym miejscu zawrócić, a z naprzeciwka i z tyłu nadjeżdżają auta. Okazuje się, że wszyscy mają większe koła i wyższe zawieszenie niż my, stąd nasze problemy. Nie mamy wyboru i spory kawałek zjeżdżamyna wstecznym po waskiej drodze z urwiskiem, kilkakrotnie będąc zmuszonym do "przytulenia się" do zbocza, żeby przepuścić inne samochody. Nie jest to łatwe zadanie, ale po jakimś czasie robi się odrobinę więcej miejsca i udaje się nam zawrócić. Jedziemy jednak z lekkim niepokojem, bo coś kapie spod auta, a jesteśmy dokładnie pośrodku niczego. Na szczęście to tylko skropliny z klimatyzacji...
Ku uciesze dziecka, natrafiamy jeszcze na duże stado kóz na drodze i obok niej. Jeszcze tylko kilka podjazdów, kilka kilometrów dołów i kamieni, mijamy Lara Beach i wkrótce opuszczamy Akamas.
Po stresującym dniu jemy kolację w porcie w Pafos. Wybieramy stolik przy samej wodzie. Może i nie jest zbyt tanio, ale w końcu przecież zasłużyliśmy na karafkę wina. Wieczór jest ciepły, ludzi jest dużo, na niebie wisi księżyc, a łódki delikatnie kołyszą na falach. Jest idealnie.
Dzień 6. Cape Greko, Konnos Beach
Rano żegnamy się z Pafos i ruszamy w okolice Ayia Napy. Zaglądamy na Cape Greko. W sumie szkoda, że mamy tak mało czasu, ale udaje nam się wejść na punkt widokowy, zobaczyć kościółek Agii Anargyri stojący na skałach nad morzem i naturalny łuk skalny Kamara tou Koraka.
Wkrótce docieramy do okolic Protaras i plaży Konnos. Nie jest zbyt duża, ale ulokowana u podnóża klifu, piaszczysta i oznaczona błękitną flagą. W okolicy znajdują się miejsca do nurkowania, ale także pływanie z fajką w zatoce dostarcza ciekawych wrażeń. Jedną z atrakcji tego miejsca są leżaki plażowe, na których jednocześnie można pływać w wodzie :).
To nasz ostatni dzień na Cyprze. Tym razem nocujemy w hałaśliwym centrum Ayia Napy, gdzie życie toczy się całą dobę. Nasz samolot odlatuje przed 4 rano, mamy więc tylko kilka godzin, żeby odpocząć. Głośna muzyka, śpiewy w języku rosyjskim, ryk motorów i samochodów, krzyki i hałasy dobiegają z każdej strony, więc zaśnięcie okazuje się bardzo trudnym zadaniem. Tym bardziej, że bez klimatyzacji nie ma mowy o zamknięciu okien. Na szczęście na nocnych rejsach LOT oferuje poduszeczki i koce, więc mamy niespełna cztery godziny lotu, żeby się wyspać.
Żałujemy jedynie, że nasz tydzień na Cyprze minął tak szybko i musimy wracać do polskiego wrześniowego chłodu. Za to można już planować kolejną podróż.... Oczywiście wNieznane :)
wrzesień 2014
Jeśli dotarłeś aż do tego miejsca - dziękujemy za poświęcony czas! :-) Jeżeli masz go trochę więcej i zastanawiasz się gdzie pojechać... zapraszamy do przeczytania relacji i objerzenia zdjęć z innych naszych wypraw:
Paryż • Korfu • Gozo • Budapeszt • Beauvais • Zakynthos • Katalonia • Londyn • Kusadasi • Jerez de la Frontera • Ronda • Bodrum • Kopenhaga • Stambuł • Thassos • Fethiye i Oludeniz • Ateny • Rzym i Watykan • Brugia • Alicante • Kos • Trondheim • Malta • Santorini • Costa de la Luz • Wyspy Kanaryjskie • Kadyks • Lizbona • Algarve • Segowia • Czarnogóra • Argentyna • Andaluzja • Kreta • Wenecja • Haarlem • Dublin • Fatima • Toledo • Palanga i Lipawa • Wilno i Troki • Kordoba • Kalabria • Lwów • Peloponez • Sewilla • Brno • Bratysława • Gandawa • Chorwacja • Chalkidiki • Bergamo • Chopok • Edynburg • Buenos Aires • Irlandia • Piza • Wiedeń • Bretania • Mykonos • Salzburg • Alpy Austriackie • Saloniki • Mediolan • Włochy Północne • Gibraltar • Barcelona • Bruksela • Rodos • Liverpool • Riwiera Turecka • Madryt • Florencja • Kijów • Praga •