Marzenie w kolorze białym i niebieskim
Wyspa Santorini uznawana jest za jedną z najpiękniejszych, a zarazem najbardziej ekskluzywnych greckich wysp. Nie bez przesady można stwierdzić, że wizyta tutaj stanowi marzenie życia wielu osób. Ciężko znaleźć kogoś, kogo nie zauroczyłyby białe domki wykute w skale czy niebieskie kopuły kościołów, położonych na wierzchołku wygasłego wulkanu. Jako że Grecja należy do naszych ulubionych kierunków wakacyjnych, nie mogliśmy ominąć Santorini.
Kiedy pojechaliśmy?
Łagodny grecki klimat zachęca do podróżowania od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Na Santorini wybraliśmy się wyłącznie w celach zwiedzaniowych, a nie po to, by odpoczywać na plaży, więc połowa kwietnia była optymalnym terminem do wyjazdu. Wiele osób zastanawia się, kiedy pojechać do Grecji, by trafić na dobrą pogodę. Sytuacja jest stosunkowo jasna - kąpiele morskie i relaks na plaży warto zaplanować od czerwca do końca września, kiedy temperatury powietrza sięgają 30 stopni lub więcej, a woda jest ciepła. W kwietniu, maju czy październiku pogoda jest bardziej kapryśna i zmienna - może padać, wiać i być chłodno. To jednak dobry termin na zwiedzanie, bo ok. 20 stopni ciepła sprawia, że spacer to czysta przyjemność.
Początek kwietnia w Grecji w tym roku nie należał do najładniejszych i najcieplejszych, ale tuż po grekokatolickiej Wielkiejnocy, przypadającej na 12 kwietnia, zaczęło się wypogadzać. Podczas naszego pobytu było już 20 stopni.
Gdzie się zatrzymaliśmy?
Santorini uznawane jest za drogie i ekskluzywne, ale nie do końca słusznie. Stanowimy doskonały przykład, że można pojechać tam za przeciętne pieniądze i spędzać czas równie fantastycznie. Nasze pomysły na oszczędny wyjazd znajdziecie w dziale Porady i wskazówki. Nie chcąc wydawać kosmicznej kwoty na nocleg, skorzystaliśmy z jednego z licznych pensjonatów ulokowanych kilka kilometrów od stolicy wyspy - Sweet Home. Może i jest nieco skromny, ale ma wszystko, czego potrzeba, jest czysty, dogodnie zlokalizowany i ma przemiłą właścicielkę. Już na dzień dobry zostaliśmy poczęstowani domowej roboty ciastkami, które miejscowi pieką na Wielkanoc. W ramach ciekawostki, choć może to się wydawać niewiarygodne - wille na kalderze, czyli w Oi, Firze czy Imerovigli potrafią kosztować za dobę nawet kilkanaście tysięcy zł!
Co zwiedziliśmy?
Santorini to właściwie niewielki archipelag, noszący tę samą nazwę, co główna wyspa. Dwie z nich są zamieszkane. My skoncentrowaliśmy się na jednej, największej. 2 dni, które spędziliśmy na Santorini, z powodzeniem wystarczyły, by objechać wyspę dookoła i odwiedzić wszystkie interesujące miejsca.
Pierwsze wrażenia
Na Santorini podróżowaliśmy samolotem, z kilkugodzinną przesiadką w Atenach. Niby nic takiego, gdyby nie to, że na lotnisku musieliśmy przeczekać od godziny 23 do 7 rano. Rozważaliśmy oczywiście nocleg w hotelu, ale kiedy okazało się, że w okolicy jest tylko jeden, a jego cena przekracza kwotę, jaką wydaliśmy na całą podróż. Teoretycznie zabronione jest spanie na krzesełkach czy leżenie na podłodze, nikomu jednak nie przeszkadza spanie w znajdującym się na górnym poziomie McDonalds'ie. Kiedy do niego dotarliśmy... wszystkie kanapy były już zajęte :) Sporo osób nocuje też na krzesełkach bezpośrednio przy stanowiskach odpraw. Ok. 5 nad ranem lotnisko budzi się do życia i trzeba liczyć się z tym, że zostanie się poproszonym o wstanie :).
Lot z Aten na Santorini trwa tyle, co przelot z Warszawy do Gdańska, czyli od momentu do startu do lądowania 30-35 minut. Jak zawsze w Grecji, wita nas odurzający zapach tymianku, no i oczywiście błękitne niebo. Już na lotnisku pozbywamy się długich spodni i bluz - witajcie letnie ubrania! Potem już tylko formalności w wypożyczalni samochodów i... jesteśmy!
Akrotiri, Ruiny minojskiego miasta
Nie marnujemy czasu i od razu rozpoczynamy zwiedzanie. Na początek - Akrotiri. To miejscowość położona na południowym-zachodzie wyspy, wraz z najdalej wysuniętą na zachód jej częścią. Są tu również nieźle zachowanie ruiny minojskiego miasta. Przez wiele lat były one niedostępne dla zwiedzających, później znowu zamknięte po tragicznym wypadku, w którym zginął brytyjski turysta, i wreszcie ponownie otwarte w 2012 r. Miasto odkryto w 1870 r. Uznaje się, że ruiny pochodzą z ok. 4500 r. p.n.e. Ok. XVII w. p.n.e. miasto ucierpiało w wyniku trzęsienia ziemi, a później w tym miejscu postawiono nowe budynki, które z kolei uległy zniszczeniu przez wybuch wulkanu.
Inną atrakcją jest sama wioska. Jak wszystkie na Santorini, budynki są tu białe z błękitnymi elementami. Na szczycie wzgórza zobaczyć można ruiny średniowiecznego zamku Goulas. W 1956 r. zamek poważnie ucierpiał, ale wcześniej zachował się w dobrym stanie. Krótki rzut oka i mijamy miejscowość. Zmierzamy dalej, do latarni morskiej. Droga nieco się dłuży, ale kiedy docieramy do celu, widoki rekompensują wszelkie niedogodności!
Czerwona Plaża, Biała Plaża, Vlychada
Kolejną z atrakcji w tej części wyspy stanowią kolorowe plaże. Czerwona Plaża nosi nazwę Kokkini Ammos. Uznawana jest za jedną z najpiękniejszych na wyspie ze względu na niespotykany kolor otaczających ją skał, będący połączeniem czerwieni i czerni. Dojście na plażę jest dosyć łatwe i zajmuje kilkanaście minut. Tuż przy parkingu oglądamy niezwykle malowniczy kościółek w cykladzkim stylu, przyklejony do skał. Dalej idziemy żwirowo-kamienistą ścieżką i po chwili otwiera się widok na zatoczkę i samą plażę. Kwiecień to nieszczególnie dobra pora na kąpiel, ale i tak znalazło się kilku smiałków, którzy postanowili popluskać się w fantastycznie niebieskim morzu. Aby wejść na plażę, trzeba jeszcze przejść kilka minut ścieżką, najpierw delikatnie pod górę, a następnie w dół.
Miejsce wygląda naprawdę pięknie, szczególnie po południu, kiedy słońce oświetla skały. Warto poczekać na moment, gdy nie ma tu autokarów pełnych turystów z Azji. Wówczas jest cicho, spokojnie - wręcz idealnie...
Niedaleko znajduje się inna warta odwiedzenia plaża, Vlychada. Długa piaszczysto-kamienista plaża ukryta jest pod fantazyjnymi skałami. Dojeżdża się niepozorną drogą, przy której znajdują się fabryki, niektóre już nieczynne. Kiedy droga się skończy, wystarczy zerknąć w prawo.
Biała Plaża, nazywana Lefki Ammos, również stanowi atrakcję Santorini. Położona jest niedaleko Czerwonej Plaży, ale trudniej dostępna. Najlepiej dopłynąć tu łodzią. Obie plaże są bardzo podobne i różnią się w zasadzie tylko kolorem skał.
Fira i Firostefani
Fira jest stolicą wyspy i jednocześnie jedną z trzech głównych miejscowości, położonych na kalderze. Szacuje się, że na stałe mieszka tu tylko ok. 1600 osób, ale każdego dnia do stolicy ściągają tysiące turystów z całego świata. Dominują Azjaci, którzy niezmiennie rozbawiają nas swoim panicznym lękiem przed słońcem. W ruch idą więc kurtki, kaptury, kapelusze, chusty, parasole, a nawet wachlarze...
Wróćmy jednak do Firy. Prawdziwą zmorą Santorini są ogromne statki wycieczkowe, które docierają na wyspę przed południem i odpływają pod wieczór. Miejscowi skarżą się, że tacy turyści zostawiają relatywnie mało pieniędzy w restauracjach, sklepach i nie korzystają z noclegów. Z podobnymi problemami boryka się Wenecja, gdzie zresztą władze od wielu lat bezskutecznie próbują przeforsować ograniczenia w tego typu turystyce. Nie będziemy oceniać, czy to słuszne podejście, czy nie, ale faktem jest, że latem zarówno Wenecja, jak i Santorini są dosłownie oblężone przez odwiedzających.
Fira nieco różni się od innego słynnego miasteczka na kalderze, Oi. Dominują tu eleganckie galerie i ekskluzywne butiki, w których ceny przyprawiają o zawrót głowy. Bardzo przyjemnie spaceruje się po tutejszych wąskich uliczkach i schodkach, a jedna z licznych tawern zapewni przyjemne doznania również naszemu podniebieniu. Oprócz typowych greckich smaków, znaleźć tu można wyśmienite ryby i owoce morza, np. ośmiornice. Są też wyszukane sosy i dipy, a całość uzupełnia pyszne lokalne wino. Wspaniałym posiłkiem można się delektować na tarasie z widokiem na miasto i kalderę. Czy można chcieć czegoś więcej...?
Podczas posiłku spoglądamy na podążające w górę i dół wagoniki kolejki linowej. To jeden ze sposobów na dostanie się ze starego portu do miasteczka. Inna opcja to pokonanie setek schodów na grzbiecie osiołka. Oczywiście można też wejść na górę na własnych nogach, ale to alternatywa dla osób mogących pochwalić się naprawdę dobrą kondycją :)
Po pysznym obiedzie pora na dalszy spacer. Kierujemy się w stronę Firostefani. To połączona z Firą miejscowość, ale znacznie spokojniejsza. Warto tu zajrzeć przede wszystkim ze względu na doskonały widok na stolicę wyspy.
Trzeba przyznać, że po wizycie w Firze jesteśmy nieco rozczarowani. Gdzie podziały się te wszystkie błękitne kopuły ze zdjęć i pocztówek?! Oczywiście, widać je w miejscowościach położonych na równinie, ale przecież nie o to chodzi. Na pierwszy "prawdziwie santoriński" kościół napotykamy właśnie w Firostefani. Wracając do auta, zachodzimy jeszcze na główny placyk w stolicy. Nie ma tu nic specjalnego, poza figurą osiołka, na którego grzbiecie turyści robią sobie zdjęcia, mimo wyraźnych zakazów.
A skoro mowa o byciu niepokornym... Przypominają nam się sytuacje, których byliśmy świadkami podczas pobytu na Santorini. O tym, że Włosi, Grecy czy Hiszpanie to gorącokrwiste narody, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jeszcze ciekawiej jest doświadczyć tego samodzielnie. Podczas spaceru po Firze mieliśmy okazję obserwować burzliwą kłótnię pomiędzy ojcem i synem. Sytuacja miała miejsce w centrum miejscowości, przed jednym ze sklepów przy głównej ulicy. Głośną awanturę słyszeli chyba wszyscy w miasteczku :) Na tym się jednak nie skończyło, bo po chwili doszło do rękoczynów! Zwaśnionych mężczyzn rozdzielała kobieta, a potem także inni znajomi, a zdarzeniu z ciekawością przyglądali się turyści. Potem mają o czym opowiadać innym... :)
Drugiego dnia ponownie zetknęliśmy się z południowym temperamentem. Gdy w oczekiwaniu na posiłek syciliśmy oczy widokiem na Oię, usłyszeliśmy hałas. Okazało się, że jednemu z malujących położony dalej budynek mężczyzn złożyła się drabina, a następnie przewróciła. Nic poważnego się nie stało, ale ten, wyraźnie zdenerwowany, najpierw rzucił ze złością pędzel, potem kopnął z pełnym impetem pojemnik z farbą, po czym zabrał swoje rzeczy i najzwyczajniej w świecie poszedł. Po chwili przyszedł inny mężczyzna, popatrzył, ocenił szkody, dołączył do niego kolejny, popatrzył... wreszcie obydwaj sobie poszli, zostawiając leżącą na kwietniku drabinę :)
W jeszcze innym miejscu chłopak pomagał matce ustawiać na tarasie donice z kwiatami. Jedna się rozbiła, więc wybuchła kłótnia, która skończyła się tym, że kobieta została sama z dalszą pracą i jeszcze dodatkowym sprzątaniem...
Perissa i Kamari
Po pierwszym spotkaniu z kalderą, ruszyliśmy do zachodniej części wyspy. Tutaj jest niemal zupełnie płasko, tu też zlokalizowane są kurorty z hotelami i najpopularniejsze plaże. Dwie największe miejscowości to Perissa i Kamari, położone po dwóch stronach dużej góry Mesa Vouno. Nie ma w nich wielu atrakcji - to typowe turystyczne miejscowości z barami i miejscami noclegowymi. Na tutejszych plażach znajdziemy charakterystyczny czarny piasek i ciemne kamienie. Ten piasek nie ma jednak nic wspólnego z takim, jaki znamy z polskich nadbałtyckich plaż. Jest grubszy i bardziej podobny do żwirku.
Po zmroku światła miasteczek ładnie podświetlają górę, tworząc ciekawy klimat.
Starożytna Thera
Rano odwiedzamy jedną z ważniejszych atrakcji Santorini. To starożytna Thera. Ruiny położone są na wierzchołku wspomnianej góry Mesa Vouno. Dostanie się do nich nie jest szczególnie proste. Można wjechać samochodem, droga biegnie od strony Kamari. Jest jednak bardzo wąska i pnie się do góry sepentynami. Szybko też kończy się niski murek zabezpieczający :) Pół biedy, jeśli nie jedzie nic z naprzeciwka... Na górze nie ma też zbyt wielu miejsc do zaparkowania samochodu. Sporo osób decyduje się dotrzeć do ruin pieszo. Możliwości są dwie - szlak od strony Perissy lub szlak od strony Kamari (niektórzy wchodzą też drogą dla samochodów). W obu przypadkach chętnych czeka ok. 45-minutowy marsz pod górę. Wysiłek wynagradzają widoki, jakie roztaczają się z ruin. Wiosną stanowisko archeologiczne można zwiedzać tylko do godziny 14:30.
Inny doskonały punkt widokowy to najwyższy szczyt na wyspie, Profitis Ilias (567 m). Tam też można dojechać autem lub dojść pieszo - ze starożytnej Thery to - bagatela - 2 godziny marszu :) Oczywiście pod górę i w pełnym słońcu!
Niektóre przewodniki polecają zajechać do znajdującej się nieopodal wioski Emporio (Emborio). Miejscowość położona jest na zboczach góry Proroka Eliasza. Można tu zobaczyć oryginalne średniowieczne zabudowania, kilka kościołów z niebieskimi kopułami i 8 greckich wiatraków. Niestety, te ostatnie są zniszczone i obecnie zostały z nich tylko wieże.
Imerovigli
Imerovigli to miejscowość położona pomiędzy Firą i Oią. Oczywiście tu też znajdziemy białe budynki z niebieskimi wykończeniami, tak charakterystyczne dla Cyklad. Jest tu jednak znacznie ciszej, turystów niewielu i spokojnie możemy podziwiać widoki. Główną atrakcję stanowi spora skała Skaros. Dawniej stał tu zamek z XIII w., który został opuszczony na początku XIX w. Ten fragment wyspy osunął się w wyniku trzęsienia ziemi i do dzisiaj pozostała tylko skała. Dojście do niej może sprawić nieco kłopotów, ale naprawdę warto, bo to idealny punkt, by obserwować kalderę. Najpierw schodzimy pomiędzy hotelami i restauracjami, mijając tarasy z basenami. Widać, że wszyscy dopiero szykują się do sezonu letniego - trwają prace budowlane, odświeżania elewacji, murków i schodów, uzupełnianie basenów i niecek wodą. Poniżej linii zabudowań rozpoczynają się szerokie schody, których jest ok. 300. Co i rusz spod nóg uciekają nam niewielkie zielone jaszczurki, których są tu dziesiątki. Po zejściu na dół czeka nas jeszcze trochę schodów pod górę i już można w pełni podziwiać Imerovigli oraz pobliską Firę. Kiedy schodziliśmy, wydawało się, że idziemy bez końca... tymczasem w rzeczywistości różnica wysokości nie jest szczególnie duża. O ile zejście odczuły jedynie nasze kolana, o tyle droga powrotna jest bardziej męcząca, szczególnie, gdy taszczy się ze sobą ważący tonę sprzęt foto :)
Oia
Bezapelacyjnie najpiękniejszą miejscowością na wyspie jest Oia (Ia). To tutaj oglądamy słynne pocztówkowe widoki. Tu są ekskluzywne wille z basenami i oczywiście kultowe błękitne kopuły. To tu obserwuje się wspaniały zachód słońca. Tu wreszcie panuje niepowtarzalny klimat, którego poszukiwaliśmy na Santorini. Białe tradycyjne budynki na tle niebieskiej wody wyglądają zachwycająco. Nie zapomnijcie o okularach przeciwsłonecznych, bo ta biel aż oślepia! Długo spacerujemy uliczkami i schodkami, podziwiając detale architektoniczne, eleganckie tarasy na dachach, galerie z pięknymi obrazami na płótnie i drewnie, czy też po prostu wybierając pamiątki dla najbliższych... Wygrzewamy się w popołudniowym słońcu, bo przecież w Polsce mamy go tak mało. W tej chwili naprawdę moglibyśmy nigdy nie wracać do domu :)
A jeśli już o pamiątkach mowa. Nie ma sensu pisać o tym, co można kupić, bo jest tu dosłownie wszystko, co sobie wymyślimy, ale czy nie zastanawiało Was nigdy, jak sklepikarze radzą sobie z amatorami zakupów za darmo? Większość sklepików wystawia produkty na zewnątrz, podczas gdy sprzedawca siedzi w środku. Zupełnie przypadkiem odkryliśmy, że wszystkie sklepiki, galerie czy restauracje są dosłownie oblepione kamerami, z których na bieżąco obserwują pracownicy. Kamery zamontowane są naprawdę dyskretnie - tak, że najczęściej nie można ich dostrzec na pierwszy, drugi a nawet trzeci rzut oka. Swoją drogą, nawet kamery nie uchronią sklepików przed psami :) Wbrew powszechnemu skojarzeniu, na Santorini widać głównie psy, a nie koty. Sporo z nich biega swobodnie po miasteczkach na kalderze, nierzadko odpoczywając na środku drogi i oczywiście obsikując murki... Byliśmy też świadkami, jak młody pies zerwał pluszowego osiołka ze stojaka jednego ze sklepików, po czym razem z innym psem biegał i bawił się maskotką, z której szybko zostały tylko strzępy.
Przed nami jeszcze jedna atrakcja - zachód słońca. Im bliżej do niego, tym więcej osób widać na uliczkach. Każdy szuka dogodnego miejsca, ale żeby takie znaleźć, trzeba być minimum godzinę przed zachodem słońca. Turyści zajmują miejsca na schodkach, murkach, a nawet... dachach. Widok jest rzeczywiście spektakularny, ale kiedy tylko słońce chowa się za horyzontem, miasteczko pustoszeje i robi się naprawdę przyjemnie. Tym bardziej, że podświetlone budynki sprawiają niesamowite wrażenie.
Wkrótce i my musimy wracać do oddalonej o niespełna 15 km Firy. Jeszcze kilka słów o dojeździe. Główna droga prowadzi zboczem, jest kręta i zwykle zatłoczona, zwłaszcza, gdy natrafi się na autokary. Dojazd zajmuje ok. 20 minut. Dla odmiany, wybieramy więc drogę położoną w dole, wzdłuż morza. Jest nieco dalej i może nieco dłużej, ale lepiej poznajemy wyspę. Z tej strony też są białe budynki, kilka plaż i przyjemne widoki.
Pożegnanie z Santorini
Przygotowując się do wyjazdu na Santorini, natrafiliśmy na skrajne opinie na temat wyspy. Większość osób jest zauroczona, ale są i tacy, którzy uważają to miejsce za przeraklamowane i skomercjalizowane. My byliśmy pod wrażeniem zawieszonych na kalderze miasteczek, w których naprawdę można się zakochać. Oprócz nich jest jeszcze kilka ciekawych miejsc. Generalnie jednak wyspa różni się od innych greckich wysp. Na każdym kroku widać jej wulkaniczne pochodzenie - czy to w kolorze skał, architekturze, rodzaju plaż, czy też lokalnej florze. Niewiele tu drzew, nie ma tak powszechnych na innych wyspach palm. Murki budowane są z czarnych kamieni wulkanicznych, a przy odrobinie chęci można zabrać ze sobą do domu kawałki zastygniętej lawy, wygładzonej przez morze czy naturalny pumeks.
Nie zmienia się natomiast tradycyjna grecka gościnność, tak inna od tego, z czym spotykamy sie na co dzień w Polsce. Zaskakujące jest także lotnisko na Santorini, które przecież rocznie musi obsłużyć tysiące turystów. Mały budyneczek... jedna taśma do prześwietlania bagażu podręcznego, zredukowana do minimum kontrola. W hali odlotów czekają na nas 2 stoiska z napojami i czymś do jedzenia, kilka krzeseł i... 4 drewniane błękitne drzwi, zamykane na kłódkę i zamek :) Tak, tak, to gate. Cała procedura zajęłaby nam może 2 minuty, gdyby nie to, że nie ma tu czytników elektronicznych kart pokładowych, więc pan ręcznie przepisuje dane z biletu w telefonie na papierową kopię karty. Aż szkoda, że w całej hali obowiązuje zakaz robienia zdjęć...
Bez wątpienia Santorini to piękne miejsce i naprawdę warto je zobaczyć, ale jeśli chcecie wyłącznie relaksować się na plaży, wybierzcie inny kierunek :)
kwiecień 2015 r.
Jeśli dotarłeś aż do tego miejsca - dziękujemy za poświęcony czas! :-) Jeżeli masz go trochę więcej i zastanawiasz się gdzie pojechać... zapraszamy do przeczytania relacji i objerzenia zdjęć z innych naszych wypraw:
Kreta • Kadyks • Bretania • Rodos • Alicante • Kos • Gozo • Irlandia • Wilno i Troki • Costa de la Luz • Gandawa • Bruksela • Fatima • Piza • Włochy Północne • Wiedeń • Czarnogóra • Ateny • Kordoba • Buenos Aires • Kusadasi • Peloponez • Chopok • Lizbona • Gibraltar • Liverpool • Barcelona • Rzym i Watykan • Argentyna • Cypr • Wyspy Kanaryjskie • Lwów • Alpy Austriackie • Brugia • Kopenhaga • Mykonos • Zakynthos • Malta • Bergamo • Chorwacja • Palanga i Lipawa • Bodrum • Salzburg • Toledo • Haarlem • Chalkidiki • Segowia • Kalabria • Jerez de la Frontera • Brno • Trondheim • Thassos • Paryż • Stambuł • Dublin • Katalonia • Fethiye i Oludeniz • Wenecja • Edynburg • Ronda • Kijów • Budapeszt • Algarve • Mediolan • Sewilla • Beauvais • Bratysława • Madryt • Riwiera Turecka • Praga • Saloniki • Korfu • Florencja • Andaluzja • Londyn •