Wiosenna Malta
Z jednej strony, to tylko niewielka wysepka na morzu Śródziemnym, ale z drugiej... To potwierdzenie powiedzenia, że małe jest piękne. Przesiąknięta historią, bogatą kulturą, świetną pogodą i dobrymi warunkami do nurkowania skutecznie przyciąga do siebie turystów. Efekt? Skutecznie daliśmy się porwać jej urokom. Okazała się strzałem w dziesiątkę, będąc jednocześnie alternatywą dla popularnych kierunków na wiosenny wypoczynek.
Kiedy pojechaliśmy?
Przyjemnie, ciepło, idealnie na zwiedzanie i złapanie wiosennych promieni słonecznych po polskiej zimie. Tak przywitała nas Malta i jej mniejsza siostra Gozo. Druga połowa kwietnia na wypad nad Morze Śródziemne to opcja godna polecenia. Co prawda na morskie kąpiele było nieco za wcześnie, ale jak najbardziej złapaliśmy nieco opalenizny.
Gdzie się zatrzymaliśmy?
Od razu pojechaliśmy w kierunku Gozo i promem przedostaliśmy się w kierunku Nadur. Tam czekał na nas tzw. farmhouse Gozovigliando. Przyjemne, kameralne miejsce prowadzone przez Włochów. Jak tam trafiliśmy? Pomocne okazały się serwisy AirBnB oraz booking.com. Na Malcie wybraliśmy północną część. W Qawrze znaleźliśmy w pełni wyposażony i przestronny apartament. Szczerze? To były kapitalne wybory. Nic dziwnego, że podobnie postąpiliśmy podczas zimowej wizyty na wyspie.
Bogatą ofertę noclegową znajdziesz na booking.com.
Alternatywę stanowi serwis AirBnB. Dołącz teraz do społeczności AirBnB i odbierz żniżkę 100 PLN na nocleg podczas swoich podróży w nieznane.
Aha, i jeszcze jedno. Wychodzimy z założenia, że lepiej jest leżeć na plaży niż na szpitalnym łóżku. Dlatego na wyjazdy zagraniczne zawsze wykupujemy ubezpieczenie. Kosztuje tyle co maltańskie przysmaki, a przynajmniej masz spokojną głowę. Teraz jako nasz czytelnik masz 10% zniżki. Kliknij i kup ubezpieczenie 10% taniej.
Co zwiedziliśmy?
Powierzchnia Malty sprzyja zwiedzaniu. Zdecydowanie! Wszędzie jest blisko, a sieć transportu publicznego stoi na dobrym poziomie. My zdecydowaliśmy się na wynajem auta, co pozytywnie wpłynęło na elastyczność eksplorowania wyspy. Szczególnie, że byliśmy z 9-miesięcznym dzieckiem. Z racji, że naszą bazą wypadową była Qawra, siłą rzeczy zajrzeliśmy do Bugibby. Wystarczyło kilkanaście minut, aby podziwiać zatokę Golden Bay lub spacerować po uliczkach stolicy. Trzeba przyznać, że Valletta ma sporo do zaoferowania. Zapuściliśmy się również w głąb Malty, a także na jej południowe wybrzeże. Mdina, Mosta czy Rabat nie kryły przed nami tajemnic. Poznaliśmy iście kurortowy klimat Marsaxlokk. Oczywiście był również czas na poznanie klifów Dingli czy zjawiskowej Blue Grotto.
Malta rodzinnie
Gdzie ruszyć na rodzinne wakacje? Takie pytanie krążyło po głowie od pewnego czasu... Hiszpania, a może Portugalia? Byliśmy tam relatywnie niedawno. Szukaliśmy miejsca, w którym można zarówno odpocząć, jak i zapoznać się z lokalną tradycją, bogatą historią oraz ciekawą architekturą. Wybór padł na Maltę, która zbierała pochlebne recenzje od podróżujących z małymi dzieciakami. Szczególnie, że w pierwszą zagraniczną podróż zabraliśmy naszą dziewięciomiesięczną dziecinę.
Kierunek Gozo
Wielkość wyspy poniekąd determinuje długość pobytu. Wszędzie blisko – zarówno przejazd z miasta do miasta, jak i samo ich zwiedzanie. Nie potrzeba wielu godzin na eksplorowanie poszczególnych miejsc. To nie Barcelona, Lizbona czy inna europejska metropolia. Jednak nim się zanurzyliśmy w odkrywanie Valletty, a także uroczych zakątków, objęliśmy kurs na Gozo, mijając promem Comino. Na sąsiadującej wyspie spędziliśmy dwa dni – przeczytaj relację z Gozo – i dopiero powróciliśmy na Maltę. Naszą bazą wypadową była Qawra, położona nieopodal zatoki św. Pawła (St Paul's Bay).
Północna część wyspy
Qawra do spółki z Bugibbą tworzy jedną z głównych destynacji. Hotele o zróżnicowanej liczbie gwiazdek, restauracje na każdą kieszeń, liczne sklepy, angielskie puby. Słowem, jest tam wszystko, czego potrzebuje turysta. No, może poza wyjątkiem atrakcyjnej plaży. Takiej ze złocistym piaskiem zamiast kamieni. Owszem, jest gdzie spacerować, jest Oceanarium, ale na łapanie morskich fal najlepiej udać się do Golden Bay. Jedna z najpopularniejszych zatok Malty oddalona jest o kilkanaście minut jazdy. Zresztą, podobnie jak większość miast i miasteczek. Plaża jest położona w malowniczej scenerii, otoczona klifami. Piękny krajobraz nieco psuje hotel należący do sieci Radisson. Oczywiście, próbujemy się wstrzelić w okolice zachodu słońca, ale los płata nam figla, zasnuwając pomarańczowy okręg chmurami. W efekcie więcej atrakcji przysparza nam powrót po ciemnych i wyboistych zaułkach, bo po co trzymać się ściśle wyznaczonej trasy? Wszak zawsze można źle skręcić przez przypadek...
Przez Mostę do Mdiny, aż po Rabat
Nie dla nas luksusy międzynarodowej sieci hoteli i przesiadywanie przy basenie oraz czerpanie garściami z all inclusive. Zamiast tego pakujemy się w wynajętą czerwoną Fiestę i ruszamy w stronę Mdiny. Jednak nim zawitamy do "miasta ciszy", zahaczamy o Mostę. Mniej więcej pół godziny wystarczy, aby poznać sekrety słynnego kościoła z okazałą kopułą. Warto zajrzeć do zakrystii, gdzie znajduje się pocisk, który miał być zrzucony w czasie II Wojny Światowej. Można rzec, że dzięki Bogu, okazał się on niewybuchem. Napełnieni architekturą na najwyższym poziomie, jedziemy poznać miasto będące tłem dla scen "Gry o Tron”. Znalezienie wolnego miejsca postojowego bywa niekiedy karkołomne, ale koniec końców, parkujemy zwinne autko w jednej z bocznych uliczek.
Główna część Mdiny przypomina twierdzę szczelnie odgrodzoną murami, do której prowadzi główna brama. Z jednej strony chcemy po prostu pospacerować uliczkami miasteczka, ale mimo wszystko celem jest katedra św. Pawła, obok której mieści się muzeum. Po dotarciu na plac przed świątynią mamy przed sobą istny szał kostiumowy. Grupa kilkudziesięciu osób wystrojona w tradycyjne stroje prowadzi ze sobą ożywione dyskusje. Ktoś przegląda Internet na tablecie, co tworzy ciekawy kontrast. Gdzieś z boku trzej panowie przy lampce czegoś mocniejszego niby rozmawiają, ale mimo wszystko pozują do zdjęć. Finalnie cała grupa kobiet w otoczeniu dżentelmenów ustawia się przed murami kościoła św. Pawła, żeby pozować do pamiątkowej fotografii. Turyści, w tym my, jesteśmy zachwyceni – bez dwóch zdań! Ostatecznie docieramy na kraniec murów, z których rozpościera się widok na okolicę.
I choć Mdina przyniosła nam wiele wrażeń, robimy jeszcze kilka kilometrów, żeby zobaczyć Rabat. Rabat, czyli po arabsku przedmieścia. Owszem, tu również znajduje się kościół św. Pawła, który odwiedził św. Jan Paweł II w 1990 roku, ale tak naprawdę najciekawsze mieści się pod ziemią. Chodzi o katakumby wspomnianego Apostoła Narodów oraz św. Agaty.
Dzieła natury z odrobiną "luzzu"
Malta to nie tylko piękne i bogate w historię miasta. Malta to również dzieła natury. Jednym z nich jest Blue Grotto na południu wyspy. Po typowo śródziemnomorskim śniadaniu ruszamy na spotkanie z "Błękitną Grotą", którą miał tak nazwać jeden z włoskich żołnierzy. Przy sprzyjającej pogodzie co chwila ruszają małe łodzie wzdłuż wybrzeża, żeby po kilku minutach zniknąć w sieci jaskiń. I choć widoki bywają niezapomniane, wybieramy spacer po klifie. Trochę na dziko, ale mając jak na dłoni przepiękne widoki bez tabunu turystów.
Skoro już jesteśmy w tej części Malty, nie możemy odpuścić sobie Dingli Cliffs. Szczególnie, że byliśmy nie tylko na słynnych Moherowych Klifach w Irlandii, ale także na Cabo do Sao Vicente czy Cabo da Roca w Portugalii. Jednak wyobrażenie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Niestety, w sposób negatywny. Spodziewaliśmy się stromych urwisk, odkrytych skał, które piętrzą się na oszałamiającą wysokość. Miejsc, z których strach spojrzeć w dół lub zrobić kolejny krok. Zamiast tego... Owszem, jest wysoko, ale przed nami zbocze łagodnie (jak na klif) chyli się do morza. Zamiast budzących respekt skał – roślinność. Nieco rozczarowani tą sytuacją ruszamy spod kaplicy Marii Magdaleny w kierunku Marsaxlokk.
Jest niedziela, zbliża się pora obiadowa, więc gdzie lepiej spróbować miejscowej kuchni, jak w dawnej wiosce rybackiej słynącej z cotygodniowych targów rybnych? Taki pomysł na spędzenie wolnego czasu mieli również inni ludzie. Efekt? Nadmorski deptak usiany stolikami z parasolami był szczelnie wypełniony. Maltańskie specjały oraz szeroko pojęta kuchnia śródziemnomorska królowała na talerzach przy akompaniamencie białego oraz czerwonego wina z lokalnych winnic. Tymczasem na spokojnych wodach morza Śródziemnego tradycyjne łodzie zwane "luzzu” wpatrywały się swymi oczami w otoczenie nieznacznie się przy tym kołysząc. I jak tu nie wpisać się w ten krajobraz?
Valletta na dobry początek tygodnia
Nie ma to jak udanie zacząć tydzień. Poniedziałek stał u nas pod znakiem wizyty w Valletcie. Stolica Malty, jak i sama wyspa, nie bije rekordów w kategorii "największa powierzchnia”, co nie znaczy, że nie ma tam nic ciekawego do zobaczenia. Wręcz przeciwnie! Dla tutejszej społeczności był to dzień powszedni. Jeden z kwietniowych, jakich wiele. Dla nas – wiadomo, wakacje, a raczej urlop. Można było przewidzieć, że może być problem z zaparkowaniem auta w ścisłym centrum. Ostatecznie znaleźliśmy wolne miejsce całkiem niedaleko historycznej części. Szkoda tylko, że po powrocie do auta czekała na nas niemiła niespodzianka w postaci mandatu. Gdyby był chociaż parkometr w pobliżu...
Niemniej jednak wspomniane wykroczenie nie zmąciło naszych dobrych nastrojów. Szczególnie po tym co zobaczyliśmy wcześniej... Po przekroczeniu głównej bramy skierowaliśmy się w stronę konkatedry św. Jana, mijając po drodze ruiny Opery Królewskiej czy budynki z charakterystycznymi balkonami. Świątynia cieszy się sporym zainteresowaniem, więc musieliśmy odstać swoje, ale bez dwóch zdań – było warto! Choć budynek nie powala z zewnątrz, o tyle w środku... Trzeba być wybitnym ignorantem, żeby nie pokiwać głową z uznaniem. Owszem, niemal kapie złotem na każdym kroku, ale całość sprawia wrażenie naprawdę zgranej kompozycji, gdzie każdy detal został pieczołowicie dobrany. Ponadto do czynienia mamy ze sztuką na najwyższym poziomie – na sklepieniu ukazano sceny z życia św. Jana, natomiast w oratorium mieszczą się prawdziwe perły malarstwa, ze słynnym dziełem Caravaggia "Ścięcie św. Jana Chrzciciela” na czele. Warto zrobić dodatkowych kilka kroków do muzeum katedralnego, żeby obejrzeć fotel, na którym zasiadał nasz papież podczas wizyty na Malcie.
Oczywiście Valletta to nie tylko owa konkatedra. To również trzeci najstarszy teatr na świecie (Teatr Manoela). To również piękne ogrody, w których można złapać nieco wytchnienia. To miejsca poświęcone historii nie tylko miasta, ale również kraju. A do tego trzeba rzucić okiem na leżące na przeciwległym brzegu Trzy Miasta.
Maltańskie Trójmiasto
Owe "Smart Cities” to nie tętniące w nocy St Julian's, Sliema czy Paceville, lecz Birgu, Bormla i L-Isla. Można spotkać się również z zamiennymi nazwami – odpowiednio Vittoriosa, Caspicua oraz Senglea. Nasz wybór pada na pierwsze z wymienionych. Wydaje się najatrakcyjniejszym. Z jednej strony... jachty. Dużo jachtów! W zasadzie z każdym krokiem coraz to większe, okazalsze i jeszcze bardziej luksusowe. Mijając najpierw Muzeum Morskie i idąc w głąb mariny, można doznać istnego zawrotu głowy. I bynajmniej nie ze względu na kołyszące fale. I tak wpatrując się w przepiękne łodzie, docieramy do samego końca, gdzie znajduje się fort św. Anioła. Niegdyś w grubych murach przebywał wspomniany Caravaggio jako... więzień. Dokładnie tak! Ponadto warto się trochę poszwendać po uliczkach. Tak zwyczajnie, leniwie, bez konkretnego celu. Usiąść na kawę i miejscowe ciastko, kupić przysłowiowy magnes na lodówkę. Tak właśnie zrobiliśmy.
Malta pozostawia mieszane uczucia, ale mimo wszystko z przewagą tych pozytywnych. Z jednej strony nie jest to wyspa, która na każdym widoku zapiera dech w piersiach. Jednak przesadą byłoby stwierdzić, że "nic tam nie ma". Zarówno główna część kraju, jak i Gozo mają sporo do zaoferowania. Są miasta z bogatą historią i burzliwą przeszłością. Fani przyrody czy plażowania też znajdą coś dla siebie. Sympatycy dobrych win czy nieco innej kuchni niż schabowy z ziemniakami powinni być usatysfakcjonowani. Jej bez wątpliwy atut, czyli bliskość, sprawia, że w jednej chwili możemy szukać skupienia w jednym z licznych kościołów, aby szybko przenieść się nad brzeg, żeby poczuć morską bryzę. Początkowo myśleliśmy, że do Malty będziemy wracać co najwyżej we wspomnieniach, przeglądając wspólne fotografie. Jednak los to niezły figlarz i sprawił, że polecieliśmy tam znowu - w styczniu. Może to i dobrze, bo nie wszystko dane nam było zobaczyć za pierwszym razem - choćby grobowce ze słynnym Hypogeum na czele. Jednak to opowieść na osobą na relację...
PIJ, kwiecień 2015 r.
Jeśli dotarłeś aż do tego miejsca - dziękujemy za poświęcony czas! :-) Jeżeli masz go trochę więcej i zastanawiasz się gdzie pojechać... zapraszamy do przeczytania relacji i objerzenia zdjęć z innych naszych wypraw:
Segowia • Wilno i Troki • Ateny • Chorwacja • Brno • Cypr • Fethiye i Oludeniz • Bergamo • Edynburg • Madryt • Bretania • Riwiera Turecka • Ronda • Brugia • Praga • Argentyna • Florencja • Zakynthos • Dublin • Wiedeń • Mediolan • Korfu • Lizbona • Buenos Aires • Rodos • Fatima • Sewilla • Barcelona • Wyspy Kanaryjskie • Bodrum • Londyn • Alpy Austriackie • Gandawa • Algarve • Costa de la Luz • Saloniki • Gibraltar • Gozo • Palanga i Lipawa • Jerez de la Frontera • Mykonos • Alicante • Haarlem • Peloponez • Kreta • Budapeszt • Chalkidiki • Kusadasi • Kordoba • Toledo • Beauvais • Liverpool • Kijów • Paryż • Rzym i Watykan • Katalonia • Kos • Kadyks • Chopok • Kopenhaga • Santorini • Bratysława • Czarnogóra • Piza • Trondheim • Bruksela • Włochy Północne • Thassos • Wenecja • Salzburg • Stambuł • Kalabria • Andaluzja • Lwów • Irlandia •