48 godzin w Sewilli
Sewilla to nie tylko stolica regionu. To przede wszystkim serce Andaluzji, które przez lata emanowało zróżnicowaną kulturą, religią oraz architekturą. Teraz bije w rytm flamenco, przyciągając rzesze turystów swą historią, słońcem i wyjątkowością.
Kiedy pojechaliśmy?
Wizyta w Sewilli była częścią dwutygodniowej podróży po Algarve oraz Andaluzji. Tak się złożyło, że do Sevilli zawitaliśmy pod koniec czerwca. I choć to nie był jeszcze najcieplejszy okres, to pogoda dała nam się we znaki. W ciągu dnia temperatura oscylowała grubo powyżej 35 stopni Celsjusza. Pełnia słońca, bezchmurne niebo i lejący się żar z nieba towarzyszyły nam przez trzydniowy pobyt. Zresztą nawet wieczorami nie było co liczyć na przyjemne ochłodzenie.
Gdzie się zatrzymaliśmy?
Jeżdżąc po Hiszpanii korzystaliśmy głównie z sieci schronisk młodzieżowych spod szyldu Intrujoven. Co prawda nasz nocleg był nieco oddalony od centrum, ale z drugiej strony zapłaciliśmy za pokój 40 euro. Oczywiście, gdybyśmy posiadali karty PTSM (HI Hostels) lub mieli mniej niż 26 lat, wówczas cena za pobyt byłaby jeszcze niższa. Jednak nie ma co narzekać. Dostaliśmy czysty pokój 4-osobowy z kilmatyzacją, łazienką oraz balkonem. Ponadto w cenę wliczone było śniadanie. W pokojach był dostęp do bezprzewodowego Internetu, choć niestety płatny. Na bezpłatne łącza Wi-Fi można było liczyć w otwartej przestrzeni zwanej "ZonaLibre". Zarezerwuj nocleg w Sewilli już teraz na booking.com.
Alternatywę stanowi serwis AirBnB. Dołącz teraz do społeczności AirBnB i odbierz żniżkę 100 PLN na nocleg podczas swoich podróży w nieznane.
Aha, i jeszcze jedno. Wychodzimy z założenia, że lepiej jest zachwycać się hiszpańskim placem w Sewilli niż leżeć plackiem w szpitalu. Dlatego na wyjazdy zagraniczne zawsze wykupujemy ubezpieczenie. Kosztuje tyle co hiszpańskie wino, a przynajmniej masz spokojną głowę. Teraz jako nasz czytelnik masz 10% zniżki. Kliknij i kup ubezpieczenie 10% taniej.
Co zwiedziliśmy?
W Sewilli mieliśmy zaplanowane dwie noce, więc chcieliśmy jak najlepiej wykorzystać ten czas. Żelaznym punktem programu była katedra wraz z okazałą wieżą Giralda, a także pobliski kompleks Real Alcazar. Skorzystaliśmy z dobrodziejstw kanału Alfonso XIII, więc ruszyliśmy wzdłuż niego, aby zobaczyć Torre del Oro, arenę corridy, czyli Plaza del Toros, a po drugiej stronie Calle Betis oraz Zaułek Inkwizycji. Trzy razy odwiedzaliśmy Parque de Maria Luisa z pięknym Placem Hiszpańskim. Spacerując w kierunku wspomnianej katedry nie mogliśmy ominąć ulicy San Sebastian z budynkami dawnej Królewskiej Fabryki Cygar oraz Hotelu Alfonso XIII.
48 godzin w Sewilli
Na liczniku nie więcej niż 110 km/h. Za oknem żar leje się z nieba, a temperatura stale rośnie. Wpadamy od strony Huelvy na przedmieścia, przecinamy kanał Alfonsa XIII i kroimy miasto na pół, począwszy od Paseo de Cristobal de Colón, przez Paseo las Delicias, które płynnie przechodzi w Avenida la Palmera. Za sobą zostawiliśmy widoki na lewy brzeg z kolorowymi kamieniczkami przy Calle Betis. Mignęła nam Torre del Oro z Plaza de Toros. Gdzieś nad miastem górowała wieża Giralda. Zielenią zaatakował nas park, który skrywa w swej tętniącej zieleni Plac Hiszpański. Gasimy silnik przed bramą Albuerge Intrujoven. Kontrolki gasną, wskazówki kładą się w lewo, chłód klimatyzacji ustępuje nieopisanemu upałowi. Dzień dobry, witamy w Sewilli!
Od parku do katedry
Jest dopiero przełom czerwca i lipca, a już teraz pogoda nie sprzyja zwiedzaniu. Owszem, jest słonecznie, wręcz bezchmurnie, ale tutejsze termometry wskazują ponad 40 stopni Celsjusza. Łapiąc skrawki cienia pod drzewami ustawionymi wzdłuż chodnika, zmierzamy pewnym krokiem w stronę parku Marii Luisy. To tu się kryje jedna z atrakcji, a mianowicie plac Hiszpański. Spacerując zielonymi alejkami, podziwiając miejscową roślinność, gubimy się kompletnie, mijając szerokim łukiem wspomniany plac. Ostatecznie wychodzimy na ulicę San Sebastian, na której nie brakuje knajpek oraz restauracji. Mgiełka wody zraszanej przy każdej z nich tylko daje namiastkę ulgi. Dopiero porządnie schłodzone Cruz Campo w towarzystwie smacznych ośmiorniczek ożywia ciało i umysł. Rzut oka na mapę i według niej, za plecami mamy właśnie budynek Królewskiej Fabryki Cygar, ale... zaraz, zaraz. Owszem, miejsce okazałe, ale na fabrykę bynajmniej to nie wygląda. - Jose, co to za budynek? - pytam kelnera. - Ten? To uniwersytet - wyjaśnia. Wszystko jasne i składa się w spójną całość. Miejsce produkcji tytoniu, rolowania cygar przez miejscowe seniority, ustąpiło szkolnym ławom. Teraz mieści się tu filia miejskiego uniwersytetu. I tylko unoszący się gdzieś w powietrzu zapach dymu może przypominać o dawnym przeznaczeniu budynku. Po sąsiedzku okazałego gmachu znajduje się Hotel Afonso XIII. Hotel przez duże H, a nie jakaś tam stancja czy akademik, z którego studenciaki mieliby blisko na zajęcia. To perełka, to kunszt, to zdobienia, to przepych i wygoda, której zaznajomił przed wiekami Juan Kanty Zamoyski (syn Andrzeja). Kierujemy się bezpośrednio w stronę katedry. Jest już późne popołudnie, więc na zwiedzanie wnętrz nie ma szans. Nie przejmujemy się tym zbytnio, bo wrócimy tu kolejnego dnia z samego rana, a na razie... zachwycamy się. Próbujemy ogarnąć wzrokiem monumentalność świątyni o bogatej historii. Poprawiamy ostrość, żeby skupić się na poszczególnych detalach, zdobieniach i rzeźbach. Ten ogrom, ten kunszt! Coś pięknego! I jeszcze ta wieża. La Giralda! Wystarczy spojrzeć i już staje się jasne, dlaczego wszyscy się na niej wzorowali.
Wieża (ze) złota
Na razie przechadzamy się dalej po uliczkach Sewilli. Spoglądamy na skryte w cieniach katedry dorożki, z lekkim niedowierzaniem myśląc o koniach, które w te upalne dni wożą turystów po okolicy. Natrafiamy na fontannę, na pomnik Jana Pawła II, na kolejne kościoły, zaułki, na knajpki, na uliczki osłonięte specjalnymi płachtami, które chronią mieszkańców od palącego słońca. Z każdym krokiem kierujemy się w stronę Torre del Oro. Z jednej strony to tylko wieżyczka usytuowana przy rzece, w której mieści się muzeum morskie, Jednak za tym, z pozoru "zwykłym”, obiektem przemawia wielowiekowa historia, która dodaje uroku. Od lat Złota Wieża służyła mieszkańcom jako element fortyfikacji, a następnie jako punkt wyładunku złota. Nie zaglądamy do wnętrz Torre. Przemierzamy most na drugą stronę kanału. Tak klucząc i włócząc się po Sewilli docieramy ostatecznie do noclegu. Soczyste owoce w połączeniu z hiszpańskim winem sprzyjają planowaniu następnego dnia.
Na hiszpańskim placu
A kolejny dzień zaczynamy od klasycznego pieczywa z oliwą oraz pomidorowym sosem. Lekkie, smaczne i mówiąc szczerze na te upały nic więcej nam nie potrzeba. Ponownie idziemy w stronę parku, ale tym razem nie dajemy się zwieść i naszym oczom objawia się majestatyczny, piękny gmach, rozległy plac Hiszpański a na nim budowla, która powstała na Wystawę Iberoamerykańską w 1929 roku. Rozmiary to jedno, ale wrażenie robią zdobienia czterech mostów, które symbolizują królestwa (Kastylię, Leon, Navarrę i Aragonię). Równie piękne są "ławeczki”, które przedstawiają 48 hiszpańskich prowincji od A do Z. Każdy dekor, każdy detal to automatycznie lekcja historii, gdyż prezentują one najważniejsze wydarzenia poszczególnych regionów kraju.
Esencja Sewilli
Będąc nadal pod wrażeniem, idziemy w stronę katedry de Santa Maria. I trzeba uczciwie przyznać, że zarówno z zewnątrz, jak i we wnętrzach nie możemy wyjść z podziwu. Ołtarz, skarbiec, wysokie kolumny oraz panujący półmrok idealnie się uzupełniają i tworzą niepowtarzalny klimat. Oczywiście najwięcej osób gromadzi się wokół grobu ze szczątkami Krzysztofa Kolumba. Odkrywca nowych ziem trafił tu pokrętną drogą, ale ostatecznie spoczywa na barkach czterech jegomości, którzy nawiązują do wspomnianych królestw. Słowem – symbolika przede wszystkim! Na deser zostawiamy sobie wejście na szczyt Giraldy.
Żadne schody, żadna winda – nic z tych rzeczy. Na samą górą idziemy po 34 pochylniach, które niegdyś dawały możliwość muezinowi wjazd na koniu, aby stamtąd nawoływać wiernych do modlitwy. Wszak należy pamiętać, iż dzisiejsza katedra pełniła pierwotnie rolę meczetu. My o własnych siłach, bez wsparcia osiołków, koników czy innej zwierzyny, wdrapujemy się na ostatni możliwy poziom. Naszym oczom ukazuje się całe miasto! Sewilla jak na dłoni, u naszych stóp! Bezchmurne niebo sprzyja robieniu zdjęć, kręceniu filmów. Zresztą, w tym momencie nie różnimy się od japońskiego turysty. Chcemy zatrzymać w kadrze te widoki, ten moment, te wspomnienia. I jedynie żałujemy, że jeden z boków Giraldy jest akurat w remoncie, co pozwala nam oglądać miasto jedynie z trzech stron.
W Królewskich Pałacach
Od katedry jest dosłownie rzut beretem, aby przekroczyć Lwią Bramę, która zaprasza do świata Królewskich Pałaców. Real Alcazar, bo o nich mowa, to nie tylko pozostałości po Almohadach, ale również istna mieszanka architektury. Przestronne pomieszczenia, komnaty, zaułki oraz korytarze, które z pewnością mogłyby opowiedzieć niezliczone historie od XIV wieku. A mówiąc szczerze, chętnie byśmy się dowiedzieli jak to Pedro I Okrutny rozprawiał się ze swoimi przeciwnikami w Sali Sprawiedliwości. Zamiast tego pozostaje podziwiać każdy zakątek, każdy detal imponujących budynków. A przecież to nie wszystko, bo Real Alcazar to również przepiękne, tętniące zielenią ogrody. Widzimy szerokie i wąskie alejki, karłowate iglaki oraz wysokie drzewa. Idealnie przystrzyżona zieleń, niekiedy przybierająca symetryczne kształty uprzyjemnia spokojny spacer, który mógłby się zakończyć w... labiryncie. Mógłby, ale po plątaninie w zielonych korytarzach na świeżym powietrzu wydostajemy się z niego cali i zdrowi. Kto wie czy ktoś kiedyś nie doczekał w nim końca swego żywota?
Złapać byka za rogi
Piękne wnętrza oraz równie okazałe ogrody zamieniamy na posmak kurzu, który unosi się spod rozjuszonych byków, które chętnie na swych rogach poniosłyby niejednego torero. Oczywiście to jedynie wyobraźnia, którą mimo wszystko łatwo rozbudzić na Plaza de Toros. Wnętrza areny, na której odbywają się walki byków są dostępne również dla zwiedzających. Chętnie korzystamy z możliwości zajrzenia do świata toreadorów. Tym bardziej, że oprowadzanie odbywa się także po angielsku. Dzięki temu bliżej poznajemy historię nie tylko samej corridy, ale również wybitnych toreros oraz... byków. Przemawiają do nas ryciny, afisze, stroje, malowane obrazy, a także głowy byków. Wchodzimy na poziom trybun, które tego wieczora mogły pomieścić nawet 14 tysięcy widzów. I właśnie z tego powodu nie docieramy do boksów, w których trzymane są byki. Tym samym po wizycie w kapliczce opuszczamy mury areny. Oczywiście walki niosą za sobą także element miłosny ze słynną Carmen na czele, która odrzuciła uczucie Jose na rzecz matadora. Jej pomnik znajduje się obok Plaza de Toros.
Na uliczkach Triany
Będąc na prawym brzegu, dostrzegamy kolorowe kamienice. To słynna Calle Betis, która przez lata była kuźnią artystów – piosenkarzy, tancerzy flamenco, a także matadorów. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wybrać się na lewy brzeg. Tym bardziej, że w planach mieliśmy spacer po zaułkach Triany. Ten najbardziej znany to Zaułek Inkwizycji, ale mówiąc szczerze, nie zrobił na nas większego wrażenia. Ot, po prostu ileś tam metrów, które wiodą prosto nad wody kanału Alfonso XIII. Nie poznajemy również towarzyskiego oblicza dzielnicy.
Jest popołudnie, a z nieba leje się żar. Większość lokali jest pozamykanych, więc nic tu po nas. Idziemy wzdłuż wspomnianej Calle Betis, odczytując kolejne nazwiska miejscowych bohaterów. I tylko nie udaje nam się znaleźć informacji o Ferdynandzie Magellanie, który w 1519 roku właśnie z tych okolic odpływał w podróż dookoła świata. Warto dodać, że z powodzeniem.
Żal ją opuszczać
Nie chcąc się dłużej narażać na palące słońce, wzorem miejscowych, ucinamy sobie małą sjestę, żeby później poznać wieczorne oblicze Sewilli. Ponownie wychodzimy w stronę Plaza de Espana. Nuda? Teoretycznie tak, ale tym razem chcemy zobaczyć to miejsce właśnie po zmroku. Nie od dziś wiadomo, iż granatowe niebo i oświetlone budynki potrafią tworzyć piękną całość. Nie inaczej jest tym razem. Popijając czerwone wino obserwujemy ożywione miasto spod znaku NO8DO. Z knajpek w okolicach katedry miejscowi wylewają się na deptak, żeby prowadzić ożywione dyskusje. Gdzieś przed lokalem gromadzi się grupka chętnych obejrzenia pokazu flamenco.
My zatrzymujemy się przed lodziarnią, w której zainstalowany jest telewizor. Właśnie piłkarska reprezentacja Hiszpanii toczy bój z Włochami o finał rozgrywek Pucharu Konfederacji. Trwa dogrywka, a wynik nadal remisowy, więc lada moment będziemy świadkami rzutów karnych. Z każdą sekundą grupka gapiów przeistacza się gęstniejący tłum. Ostatecznie konkurs jedenastek kończy się na korzyść zawodników spod znaku wściekłej czerwieni, czyli "La Furia Roja”. Radość pojawia się na twarzach miejscowych, którzy momentalnie się rozchodzą w swoje strony. Właśnie dostali powód do wychylenia kolejnej lampki czerwonego wina.
Skrót NO8DO mówi "Nie opuściła mnie". I mówiąc szczerze, nam teraz jest żal opuszczać Sewillę. Niemniej jednak ruszamy w godzinny powrót do miejsca naszego noclegu, gdyż następnego dnia czeka nas dalsza podróż. Cel? Najpierw Ecija, a następnie Kordoba. Słowem – poznawanie kultury, historii, smaków oraz radości Andaluzji ciąg dalszy...
czerwiec 2013 r.
Jeśli dotarłeś aż do tego miejsca - dziękujemy za poświęcony czas! :-) Jeżeli masz go trochę więcej i zastanawiasz się gdzie pojechać... zapraszamy do przeczytania relacji i objerzenia zdjęć z innych naszych wypraw:
Rzym i Watykan • Gozo • Santorini • Malta • Argentyna • Liverpool • Brugia • Florencja • Gibraltar • Algarve • Rodos • Chorwacja • Paryż • Stambuł • Bretania • Madryt • Kusadasi • Saloniki • Chalkidiki • Mediolan • Wilno i Troki • Piza • Kijów • Barcelona • Andaluzja • Kalabria • Brno • Włochy Północne • Toledo • Beauvais • Kopenhaga • Gandawa • Zakynthos • Costa de la Luz • Londyn • Budapeszt • Salzburg • Segowia • Wyspy Kanaryjskie • Cypr • Lwów • Korfu • Palanga i Lipawa • Jerez de la Frontera • Haarlem • Alpy Austriackie • Mykonos • Katalonia • Bergamo • Bratysława • Kreta • Chopok • Wenecja • Bodrum • Peloponez • Irlandia • Edynburg • Buenos Aires • Alicante • Riwiera Turecka • Lizbona • Ateny • Kos • Praga • Czarnogóra • Trondheim • Bruksela • Kordoba • Fatima • Kadyks • Wiedeń • Ronda • Dublin • Thassos • Fethiye i Oludeniz •