Wenecka laguna
Kiedy w 2012 r. po raz pierwszy zawitaliśmy do Wenecji, obiecaliśmy sobie, że jeszcze kiedyś do niej wrócimy. Czuliśmy bowiem swego rodzaju niedosyt, bo nie udało nam się zobaczyć wielu ciekawych miejsc. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nastąpi to tak szybko. A wszystko za sprawą... złej pogody.
Kiedy pojechaliśmy?
W maju 2015 r. zwiedziliśmy dwa miasta położone w północnej części Włoch - Mediolan i Bergamo (o innych miejscach Północnych Włoch, które odwiedziliśmy, przeczytacie tutaj). Trzeci dzień mieliśmy przeznaczyć na wyjazd nad jezioro Como, ale ze względu na duże zachmurzenie i spore prawdopodobieństwo opadów, musieliśmy zweryfikować swoje plany. Wyruszyliśmy więc do oddalonej o ok. 200 km Wenecji, bo tam zapowiadano słońce.
Co zwiedziliśmy?
Po pierwszym pobycie w Wenecji byliśmy już obeznani z topografią miasta i całej laguny. Wiedzieliśmy też, ile czasu zajmuje przemieszczanie się pomiędzy poszczególnymi miejscami. Chcieliśmy wrócić na Piazza San Marco i Riva degli Schiavoni. Mieliśmy też w planach odwiedzenie malutkiej wysepki Burano i dłuższy spacer po głównej wyspie.
Witaj ponownie, Wenecjo!
Podobnie jak poprzednim razem, do miasta dojechaliśmy wypożyczonym autem. Droga z Bergamo przebiegła względnie szybko, obyło się też bez notorycznych na autostradzie A4 korków. Samochód zostawiliśmy na parkingu na wyspie Tronchetto, a stamtąd ruszyliśmy do miasta tramwajem wodnym.
Burano
I tu od razu niemiłe zaskoczenie - bilet dobowy podrożał do nieco kosmicznej kwoty 20 euro... W ramach ciekawostki, tyle mniej więcej kosztuje bilet miesięczny dla mieszkańców Wenecji :). Nie ma jednak co narzekać, bo przecież innego wyboru nie było. Przez cały dzień przesiadaliśmy się tyle razy, że ciężko nawet zliczyć...
Musieliśmy chyba sprawiać wrażenie osób orientujących się w trasach przejazdu i rozkładach weneckich vaporetto, bo już na początku zostaliśmy poproszeni o pomoc w tej kwestii przez innych turystów. A skoro już o tym mowa, to z przystanku Tronchetto pływają dwa różne tramwaje linii 2 - oba do Piazza San Marco, ale innymi trasami. Z prawej strony odpływa tramwaj, którego trasa biegnie przez Canal Grande (ok. 40 minut). Z lewej natomiast wyrusza tramwaj, który płynie dookoła głównej wyspy, zatrzymuje się na wyspie Giudecca i przy kościele San Giorgio Maggiore, i kończy bieg na przystanku San Marco - San Zaccaria. Kurs trwa 28 minut.
Wybieramy pierwszą opcję, bo kierujemy się na wyspę Burano, której nie udało się nam zobaczyć poprzednim razem. Teraz podróżujemy bez dziecka, więc tempo zwiedzania jest dużo większe.
Na Burano można dostać się na dwa sposoby. W obydwu przypadkach podróż zajmuje ok. godzinę. Turyści zwykle wybierają kurs linią nr 14 z Piazza San Marco, dlatego my zdecydowaliśmy się na tramwaj nr 12 z Fondamente Nove (nie traciliśmy wówczas czasu na dojazd do głównego placu). Tramwaj szybko mija cmentarz, znajdujący się na osobnej wyspie, potem słynącą z wyrobu szkła wyspę Murano, dalej jest klasztori, wysepki tworzące Mazzorbo, połączone z Burano mostem, dalej jeszcze na chwilę zahaczamy o Torcello i wreszcie docieramy do celu.
Wysepka Burano jest tak inna od głównej części Wenecji, że ciężko uwierzyć, że de facto jest to to samo miasto. Nie ma tu pałaców, gondoli i przepychu. Są za to ciężko pracujący ludzie - rybacy i kobiety od pokoleń wytwarzający koronki. Burano wyróżnia się również tym, że każdy dom pomalowany jest tu na inny kolor. Najbardziej powszechna z teorii mówi, że domy malowano, by pomóc rybakom wracającym z połowu odnaleźć swój dom we mgle. Ciekawostką jest jednak fakt, że przed pomalowaniem domu trzeba poprosić władze o zgodę i akceptację koloru.
Spacer wąskimi uliczkami, nierzadko przez prywatne podwórka to niesamowite przeżycie. Jedną z atrakcji wyspy jest kościół Chiesa di San Martinio, z krzywą wieżą. Mimo że miejsce jest naprawdę ładne i klimatyczne, nie ma tu takich tłumów turystów, zwłaszcza, gdy skręci się w bok z głównej alejki. Mieszkańcy Burano są nieco zmęczeni najazdem hałaśliwych turystów, a przede wszystkim ciągłym zaglądaniem im do domów przez okna i drzwi, dlatego (a także przed ochrony przed słońcem) wejścia do domów szczelnie chronią zasłony. Warto mieć to na względzie i uszanować prywatność mieszkających tu osób.
Do centrum wracamy tramwajem linii nr 14. Podróż trwa godzinę, przystanki są rzadko. Nic więc dziwnego, że popołudniowe słońce skłoniło większość pasażerów do drzemki :).
San Zaccaria
Mijamy Arsenał, luksusowe jachty przy Riva degli Schiavoni i wreszcie wysiadamy z tramwaju. Krótki spacer dzieli nas od pierwszego z miejsc, które chcemy zobaczyć. To kościół San Zaccaria (św. Zachariasza). Stoi przy placu o tej samej nazwie. Wstęp do wnętrza świątyni jest bezpłatny, można też robić zdjęcia, co zwykle we Włoszech jest problemem. Warto tu zajrzeć ze względu na efektowne malowidła.
Ponte dei Sospiri, Piazza San Marco
Uliczkami i mostkami dochodzimy najpierw do jednego z najsłynniejszych weneckich mostów, czyli Ponte dei Sospiri. Tym razem oglądamy go z innej niż poprzednio strony. Chwilę później naszym oczom ukazuje się odnowiona Basilica di San Marco. Wtedy jej dużą część pokrywało rusztowanie, ale teraz możemy podziwiać detale architektoniczne i różne kolory marmuru, z jakiego zbudowano świątynię.
Na placu jest wyjątkowo pusto, ale i tak można zauważyć różnego rodzaju dziwactwa. Są tu Azjaci, nierzadko w maseczkach na twarzach, są też ludzie, którzy kładą sobie na głowę ziarno czy też pokruszony chleb, żeby zrobić sobie zdjęcia z gołębiem na głowie... Są też naganiacze, którzy na siłę wciskają kobietom róże, za które oczywiście trzeba zapłacić. To jednak powszechny widok w turystycznych miejscach. Zmienia się tylko asortyment...
Mijamy Palazzo Ducale i wsiadamy do tramwaju. Po lewej stronie pyszni się Basilica di Santa Maria delle Salute, do której i tym razem nie udaje nam się wejść.
San Toma, Basilica dei Frari, Chiesa San Rocco, San Polo, San Aponal, San Giacomo di Rialto
Przed nami kilka kościołów w zupełnie różnym stylu. Najpierw oglądamy białą świątynię przy niewielkim placu. To kościół San Toma. Stąd ciasną uliczką przechodzimy do Bazyliki dei Frari, przy której stoi mały kościół San Rocco.
Przy bazylice możemy zobaczyć jeden z przejawów sztuki współczesnej. Na pierwszy rzut oka mężczyzna siedzi w ogromnej donicy, wypełnionej ziemią, z której wystaje tylko głowa :).
Zmierzamy do kolejnego placu. To Campo San Polo z kościołem Chiesa Rettonale di San Polo. Część ze świątyń jest zamknięta na głucho, więc zadowalamy się zobaczeniem ich jedynie z zewnątrz. Wąska uliczka nieubłaganie prowadzi nas w stronę Mostu Rialto. Natrafiamy na jeszcze jeden plac. Oczywiście z kościołem :). Ten nosi nazwę San Aponal. Wkrótce wychodzimy na ładny plac, Campo San Giacomo di Rialto. Zobaczyć można na nim świątynię o tej samej nazwie. Wyróżnia się nie tylko bryłą. Na frontowej fasadzie kościoła znajduje się XV-wieczny zegar. Na uwagę zasługuje także gotycki portyk, który jest jednym z nielicznych tego typu w Wenecji. Wewnątrz znajdują 6 autentycznych greckich kolumn z marmuru.
Ponte Rialto
Okolice Mostu Rialto są nie tylko interesujące ze względu na architekturę czy zabytki sakralne i pałace, ale również dlatego, że właśnie tutaj warto robić zakupy. Turystów jest znacznie mniej, więc i ceny pamiątek są bardziej atrakcyjne.
Widok z mostu jest nieco ograniczony z powodu remontu, ale nie przejmujemy się zbytnio - przecież już tu byliśmy. Odwiedzamy więc kilka sklepów, robimy niewielkie zakupy i ruszamy dalej.
Campo San Bartolomio, Chiesa San Bartolomeo, Chiesa di San Salvador
Bez przesady można powiedzieć, że w Wenecji kościół jest niemal na każdym kroku. Przechodzimy tylko przez most na placyk Campo San Bartolomio, by za chwilę zobaczyć kościół San Bartolomeo, a kawałeczek dalej San Salvador. Gdyby przejść jeszcze kilkadziesiąt metrów, doszlibyśmy do kościołów San Lio i Santa Maria della Fara, a potem kolejnych i jeszcze następnych...
Zamiast tego, kierujemy się na parking, by zabrać z samochodu statyw.
Dookoła laguny
Tym razem wsiadamy do tramwaju, który płynie zewnętrzną częścią laguny. Tutaj woda jest bardziej wzburzona. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, więcej jest też łodzi i statków. W tramwaju przeważają miejscowi, którzy udają się po pracy do domów. I tutaj zobaczyć można piękne kamienice i pałacyki w weneckim stylu, kościoły, mostki, malowniczo położone restauracje.
Sporo pasażerów wysiada na wyspie Giudecca. To chyba najszybszy sposób, żeby się tam dostać, bowiem tramwaj przepływa w linii prostej od brzegu do brzegu. Wkrótce naszym oczom ukazuje się Palazzo Ducale i Campanile di San Marco, pięknie rozświetlona blaskiem zachodzącego słońca.
Wenecja po zmroku
Chociaż wiele słyszeliśmy o tym, że Wenecja po zmroku nie prezentuje się szczególnie efektownie, postanowiliśmy przekonać się o tym na własne oczy. I rzeczywiście. Ładnie wygląda jedynie Piazza San Marco, ale o podświetleniu bazyliki czy Pałacu Dożów można zapomnieć. Idziemy więc w stronę Mostu Westchnień. Po drodze mijamy elegancko ubrane pary, które zmierzają do łodzi, by dopłynać do San Giorgio Maggiore, gdzie odbywała się jakaś duża impreza dla zaproszonych gości. My mogliśmy jedynie podziwiać z daleka kolorowe światła podświetlające kościół i okoliczne budynki.
Miasto pustoszeje, z gondoli korzystają już tylko nieliczni, zamykane są sklepy i bary, znikają stragany. Uliczki są ciemne, a kanały nieprzyjazne. I my kierujemy się do samochodu.
Do zobaczenia, Wenecjo!
Okazuje się jednak, że przed nami jeszcze trochę kombinowania. Jedyny tramwaj do Tronchetto już nie kursuje z Piazza San Marco i rozpoczyna trasę dopiero przy Rialto. Wsiadamy więc do linii nr 1, która płynie jeszcze dłużej, bo zatrzymuje się na każdym przystanku, po obu stronach kanału. Ludzi jest mnóstwo. Nie ma jednak tego złego, co by nie wyszło na dobre, bo mamy okazję podziwiać ekskluzywne i bogate wnętrza mijanych pałaców. Kryształowe ogromne żyrandole podświetlają wnętrza, patrzymy więc z ciekawością na przepych i luksusy. Chwilę później jest restauracja nad samą wodą, gdzie można zjeść coś pysznego przy blasku świec. Kolejny raz jesteśmy pod urokiem tego niesamowitego miasta... Uprzedzając pytania - tym razem także nie odczuliśmy słynnego brzydkiego zapachu z kanałów :)
Po jakiejś godzinie docieramy do samochodu. Jeszcze ostatni rzut oka i pora ruszać w długą drogę powrotną do Bergamo. Nie mówimy jednak Wenecji "żegnaj", ale "do zobaczenia!".
maj 2015 r.
Jeśli dotarłeś aż do tego miejsca - dziękujemy za poświęcony czas! :-) Jeżeli masz go trochę więcej i zastanawiasz się gdzie pojechać... zapraszamy do przeczytania relacji i objerzenia zdjęć z innych naszych wypraw:
Londyn • Wyspy Kanaryjskie • Buenos Aires • Mykonos • Algarve • Gozo • Wiedeń • Kopenhaga • Saloniki • Gandawa • Alpy Austriackie • Liverpool • Stambuł • Segowia • Ateny • Dublin • Barcelona • Bergamo • Bratysława • Fatima • Salzburg • Rzym i Watykan • Chalkidiki • Beauvais • Cypr • Toledo • Riwiera Turecka • Santorini • Malta • Jerez de la Frontera • Kalabria • Madryt • Chopok • Costa de la Luz • Haarlem • Ronda • Lwów • Kusadasi • Bruksela • Chorwacja • Argentyna • Wilno i Troki • Korfu • Rodos • Bodrum • Andaluzja • Bretania • Lizbona • Sewilla • Włochy Północne • Fethiye i Oludeniz • Alicante • Paryż • Budapeszt • Irlandia • Piza • Palanga i Lipawa • Trondheim • Mediolan • Brugia • Kadyks • Praga • Florencja • Kijów • Katalonia • Edynburg • Peloponez • Brno • Zakynthos • Kordoba • Kreta • Thassos • Kos • Gibraltar • Czarnogóra •